Hormony stresu negatywnie działają na krążenie członka i hormony płciowe - wyjaśnia prof. Zbigniew Kazimierz Lew - Starowicz, polski konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii. Powody stresu mogą być różne. Zalicza się do nich np. utratę pracy czy konfilkty w związku. Nieprzyjemne wydarzenia powodują obniżenie nastroju, lęk.

Wtorek, 23 kwietnia 2013 (17:47) "Jesteśmy XIX-wiecznym skansenem. Powinni do nas przejeżdżać turyści, żeby sprawdzać, jak się u nas traktuje seks" - ironizuje profesor Zbigniew Lew-Starowicz konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii. "Ci nowocześni seksuolodzy być może promują się sami, by było zapotrzebowanie na ich usługi" - złośliwie odpowiada Bolesław Piecha parlamentarzysta PiS, a do tego lekarz - ginekolog. W rozmowach z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim obaj eksperci odnieśli się do poniedziałkowej konferencji współorganizowanej przez MEN. "Konferencja odbyła się w siedzibie Polskiej Akademii Nauk. Razem z PAN i dwoma ministerstwami organizowała ją agenda ONZ ds. Rozwoju oraz polskie biuro Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Była poświęcona prezentacji standardów edukacji seksualnej w Europie, które WHO opracowało z niemieckim Federalnym Biurem ds. Edukacji Zdrowotnej" - donosi "Rzeczpospolita". Czy sześciolatek powinien rozumieć co znaczy tak zwany "akceptowalny seks"? Czy dwunastolatek powinien umieć "komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu?" - to tylko niektóre z tematów konferencji. Wywołały one gorące dyskusje i ostre spory. Zbigniew Lew- Starowicz: Wiadomo, że sześciolatek to jest wiek przedszkolny, który zadaje wiele pytań, często uczestniczy w zabawach erotycznych i bardzo często się też masturbuje. My w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego, że seksualność dzieci ujawnia się dosyć wcześnie. I takie zachowania w wieku przedszkolnym, jak zabawy w doktora, różne pobudzenia są dość typowe i nie udawajmy, że tego w ogóle nie ma. No więc jeżeli takie zjawiska są, to zdrowa edukacja polega na tym, żeby tego typu zachowania puścić w prawidłowy kanał rozwojowy. To nie jest zachęcanie do seksu jak chcą nasi rodzimi talibowie, a że u nas to jest szok, bo my jesteśmy takim krajem, gdzie do seksu się podchodzi jak... Ja to nawet mówię, że my jesteśmy muzeum. Do nas powinni przyjeżdżać turyści, żeby sprawdzać jak się u nas traktuje seks, bo my jesteśmy XIX-wiecznym skansenem. Mariusz Piekarski: A ten raport ma nas wyrwać ze skansenu?Ten raport powinien nas wyrwać ze skansenu, tak, zgadza się, bo to jest nowoczesne podejście i zdrowe podejście, ponieważ celem tych wszystkich oddziaływań edukacyjnych są trzy główne cele. Mianowicie, pozytywne podejście do seksu, zdrowy rozwój seksualny i odpowiedzialne relacje partnerskie. Więc wydaje mi się, że te trzy cele chyba ładnie brzmią, ale zestawiając to z wiekiem dzieci, o których mówimy: 4, 6, 9 lat...Panie redaktorze, musi się pan przestawić umysłowo. Naprawdę, pan seksualność dzieci postrzega jeszcze w mentalności XIX-wiecznej. Co ja na to poradzę? Pewnie jak się na to fundamentalistycznie spojrzy, to można powiedzieć, tak jak niektórzy mówią, że już samo rozmawianie z dziećmi o seksie, ich do niego zachęca. To tak jakby robiąc pogadankę o paleniu papierosów, zachęcało się ich do palenia papierosów, a mówiąc o narkotykach w szkole, zachęcało do używania narkotyków. To jest postawione na zestawienie takich sformułowań jak "akceptowalny seks" i "sześciolatek" brzmi szokująco, panie pana. No to ja panu zadam pytanie. Ma pan pięcioletnią córkę? Nie mam. To niech pan sobie zwizualizuje. Ma pan pięcioletnią córkę i pan widzi, że ona kilka razy w tygodniu się masturbuje. Słucham, jak pan zareaguje, jako mam doświadczeń żadnych, więc ciężko mi ocenić. A co należy zrobić?Więc właśnie potraktować to spokojnie, nie krzyczeć, nie karać, nie bić po łapach. I przyjąć, że jest to, o ile dziecko nie ma owsików, nie ma stanów zapalnych, to normalne zachowanie w tym wieku. Bo masturbacja w wieku dziecięcym jest typowym normalnym, zachowaniem. Nieprawdą jest, że jeżeli małe dzieci nie będą się edukować w dziedzinie seksu to będą jakimiś inwalidami życiowymi. Nieprawda, nie zgadzam się absolutnie z takimi tezami - odpowiada w rozmowie z Mariuszem Piekarskim parlamentarzysta PiS Bolesław Piecha. Mariusz Piekarski: Pan się zgadza z tym, że 6-latek powinien rozumieć pojęcie "akceptowalny seks", a 12-latek potrafić komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu, a dziecko między 9 a 12 rokiem życia powinno nauczyć się skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne?Bolesław Piecha: To, że jesteśmy seksualni, to ja wiem. Że każde dzieci rozróżniają płeć, też. Natomiast nie wydaje mi się, żeby 4-latek miał zacząć się edukować seksualnie, a 8,9-latek mówić o akceptowalnym seksie. To jakieś nieporozumienie, wydaje mi się. To jest też sprawa chyba jakiejś nowoczesności. Chyba niedługo to tylko będziemy żyć seksem, tak jakby na świecie nie było innych problemów. Nieprawdą jest, że jeżeli małe dzieci nie będą się edukować w tej materii, to będą jakimiś inwalidami życiowymi. Nieprawda, nie zgadzam się absolutnie z tym konsultant od spraw seksuologii, profesor Lew-Starowicz, mówi, że my możemy nie rozumieć, że dziecko w wieku 3,4,5 lat ma seksualność, odkrywa tę seksualność. Co więcej, że trzeba powiedzieć dziecku o tej seksualności? Wydaje mi się, że takie tezy, być może nośne, być może tabloidowe, wrzucane w przestrzeń publiczną, budują jakiś tam wizerunek, natomiast według mnie nie są poparte żadnymi dowodami, a według pedagogiki, umiejętności wychowania dzieci, są absolutnie czasami uważa, że za wcześnie mówić o seksualności z dziećmi w wieku 4-6 lat?Te zapędy edukacyjne tzw. nowoczesnych seksuologów są bezwzględnie szyte ponad miarę i bezwzględnie być może promują oni się sami, żeby było zapotrzebowanie na ich usługi. Wygląda na to, że tak jest, ponieważ sądzę, iż ilość różnego rodzaju defektów i patologii związanych z seksem rośnie, być może z powodu takich akcji edukacyjnych, jakie promuje pan Lew-Starowicz. Być może chce lepiej zarabiać...A może w dzisiejszym świecie, w którym dookoła jest pełno seksualności, jest pełno seksu, on wycieka z telewizji, z gazet, z reklam, może trzeba przygotować dzieci?Jest pełno seksu, ba jest pełno pornografii. Do pornografii nikogo się przygotować nie da, chyba że może pana profesora Lecha Starowicza. I nie należy mylić seksualności z pornografią i epatowaniem właśnie pan profesor mówi, że ten raport mówi o seksualności dzieci, a nie o przygotowywaniu dzieci do uprawiania charakteryzują się różną rzeczą: od momentu, kiedy przegłosowano, że homoseksualizm nie jest zboczeniem, a tak było, to było dewiacją przecież, ale definicji homoseksualizmu nie oparto o żaden raport, tylko przegłosowano. Więc ja nie będę brał udziału w takich głosowaniach, a jeżeli tak, to będę miał głos przeciwny do pana profesora. Będę się czuł tak samo bezpiecznie i tak samo usprawiedliwiony, jak ci, którzy głosują się zgadza z tym, żeby zalecenia WHO wdrażać w polskich przedszkolach i w polskich szkołach?Ja sądzę, że my musimy zapytać tych, którzy wybiórczo traktują zalecenia WHO. Jeżeli my jesteśmy tacy nowocześni, jak pan profesor Lew-Starowicz, jak rząd itd., no to co było ze świńską grypą i ze szczepieniem? Jakoś się sprzeciwiliśmy wtedy szczepieniu całych populacji i wtedy większa część społeczeństwa biła brawo. Więc ja nie będę bił brawo i nie będę się uciekał do różnych raportów, które WHO głosami bardzo różnych ekspertów, wcale niejednoznacznych, przegłosowuje.

Prof. Lew-Starowicz: Edukacja niezbędna także w życiu intymnym. Brak edukacji seksualnej w dorosłym życiu może skutkować nie tylko niechcianą ciążą czy infekcjami, ale także zaburzeniami w życiu intymnym. Dlaczego nie należy jej zaniedbywać wyjaśnia seksuolog, prof. Michał Lew-Starowicz, kierownik Kliniki Psychiatrii Centrum
Anita Czupryn Wciąż jeszcze w Polsce oczekiwania kobiet są takie, że to mężczyzna jest odpowiedzialny za jakość sztuki miłosnej, więc to on ma się starać - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Czy nasze poglądy wpływają na naszą sferę seksualną?Wpływają. To zrozumiałe, że poglądy, jakie mamy, rzutują na nasze zachowania w łóżku, na sztukę miłosną. To oczywista korelacja. Z tego co Pan mówi, mogłoby wynikać, że osoby o poglądach konserwatywnych nie będą uprawiać seksu przedmałżeńskiego czy przesady. To, że ktoś ma poglądy konserwatywne nie znaczy, że ich nie przekracza. Podobnie, jak chrześcijanie - mają dekalog - a o ile wiem, jednak przy konfesjonałach nadal jest tłum. To mówi samo za siebie, prawda? Można wyznawać pogląd, że należy współżyć po ślubie, ale robić co innego. Inni mają liberalne poglądy i uważają, że to nie ma żadnego związku ze ślubem. A wtedy nie mają poczucia winy. Konserwatyści żyją w tym poczuciu?Ludzie religijni mają poczucie winy, bo współżycie przed ślubem traktowane jest w kategoriach grzechu. Mają poczucie przekroczenia normy. Ale czy ów model katolicki, zgodny z nauką Kościoła, mówiący o tym, że jeśli seks, to dopiero po ślubie, nadal trzyma się mocno?Nie i wiadomo to od dawna. Wiadomo też dzięki wszystkim badaniom socjologicznym, jakie przeprowadzałem w 1992 roku. Ten model się nie trzyma, nie jest realizowany. Istnieje rozbieżność między modelem deklarowanym a realizowanym. Zastanawiam się, dlaczego Kościół boi się seksu?Czy Pani uważa, że Kościół ma zmienić doktrynę? Kościół ma określone poglądy jeśli chodzi o podejście do seksu: seks możliwy jest tylko w małżeństwie i tym podobne. Takie są zasady Kościoła. Nie wiem, czy to jest akurat lęk przed seksem. Wiadomo, że seks jest trzymany w pewnych określonych ryzach. I dlatego zarówno Kościół, jak i władza nie są za edukacją seksualną?Edukacja seksualna jest prowadzona w szkołach, tylko nie nazywa się edukacją, a wychowaniem prorodzinnym; realizowane jest ono według konkretnego modelu, który wspiera model światopoglądowy. To wychowanie prorodzinne wspierają księża, którym niektórzy zarzucają, że wydają się mieć monopol na seks, co jest dziwne, bo przecież żyją w celibacie, a przynajmniej powinni monopol, ale co z tego, że go mają? W tej chwili w Polsce rządzi PiS i ma monopol polityczny. Na wychowanie monopol ma ktoś inny. I co w związku z tym? Co mam na to powiedzieć? Mam wszcząć rewolucję i ich przepędzić? Swego czasu taką rewolucję Pan poniekąd wszczął, a na pewno naraził się mocno Kościołowi, publikując w 1995 roku książkę „Nowoczesne wychowanie seksualne”. To wtedy stwierdził Pan, że seksuologii z nauką Kościoła nie da się pogodzić?I co z tego? Nic się nie zmieniło. Rozbieżność nadal istnieje i tyle. Masturbacja od wieków piętnowana, nadal jest grzechem?Kościół nie będzie pochwalał masturbacji, bo nie mieści się to w jego doktrynie i tej sytuacji nie zmieni. Ale to, że masturbacja jest powszechnym zachowaniem seksualnym, wiemy z badań. Ale tradycyjny model rodziny niesie też pozytywne cechy, prawda?Dla tych, którzy wyznają ten system myślenia, to na pewno. Poza tym samo opóźnienie inicjacji seksualnej wcale nie jest takie głupie. Pozytywne jest to, że ludzie zaczynają współżyć w bardziej dojrzałym wieku. Chyba też lepiej jest, jeżeli dziewczyna szesnastoletnia będzie zachowywać ten model i rozpocznie współżycie, dajmy na to w dwudziestym drugim roku życia. Co oznacza, że do dwudziestego drugiego roku życia nie będzie brała tabletek hormonalnych, jakie będzie brała jej koleżanka od szesnastego roku życia. A chyba przyzna pani, że tabletki nie są błogosławieństwem dla stanu zdrowia kobiety. Przyznaję. Nie to. A zatem w tym tradycyjnym modelu kobieta zaoszczędzi trochę lat zdrowia. Co jeszcze jest pozytywne?To, żeby nie zdradzać, a starać się wytrwać w związku - to też przecież nie jest złe. W czasach, kiedy Pan zaczynał swoją zawodową karierę, Polska na tle państw zachodnich była prekursorem jeśli chodzi o seksuologię. Jak jest z seksuologią dzisiaj?Mamy bardzo dużo podręczników, publikacji, jest masa informacji w internecie. Dostęp do informacji jest. A jeśli więcej wiemy, to łatwiej nam się żyje, prawda? Praca seksuologa dzisiaj jest łatwiejsza?Pacjentów mi nie brakuje. Jak do tej pory mam komplety na wiele miesięcy naprzód. I, z tego co wiem, moi koledzy również. A zatem ludzie chodzą do seksuologów i oczekują od nich pomocy. Dziś Polacy mają inne problemy z seksem niż wtedy, kiedy zaczynał Pan swoją praktykę?Mówię na ten temat w wielu wywiadach: problemy rzeczywiście są inne, bo są istotne różnice. Wtedy nie było na przykład bezrobocia. Nie było biznesmenów i bizneswomen, całej tej grupy, która teraz jest bardzo liczna. Wtedy byli co najwyżej prywaciarze czyli rzemieślnicy. Powiedzmy sobie jasno, ludzi z prywatnym biznesem było niewielu. Nie było też tylu małżeństw mieszanych, co teraz. To jakie teraz są te problemy?Bezrobotni na ogół mają depresję. A kiedy jest depresja, to nie za bardzo jest ochota na seks. Z kolei biznesmeni prowadzą intensywny tryb życia. Poprzez seks mogliby znaleźć rozładowanie, relaks, ale z kolei na ten seks nie mają zbyt dużo czasu. W ogóle dziś Polacy są mniej aktywni seksualnie niż w czasach komuny. Ojej, myślałam, że powinno być to wtedy ludzie mieli więcej czasu na seks. Teraz studenci pracują. Wtedy nie było sytuacji, aby studenci oprócz zajęć na uczelni mieli pracę. No tak, mieli stypendia, kwitło życie studenckie, klubowe. Dziś prawie wszyscy moi studenci dodatkowo gdzieś pracują, a to sprawia, że równocześnie, co zrozumiałe, wykazują mniejszą aktywność seksualną. W czasach PRL było więcej problemów z powodu alkoholu, wódki. A teraz zmniejsza się spożycie wódki na rzecz na przykład czerwonego wina, drinków, tak to przynajmniej wygląda z perspektywy naszych gabinetów. To też istotna różnica. Zbigniew Lew-Starowicz: Poglądy, jakie mamy, rzutują na nasze zachowania w łóżku, na sztukę miłosną Kiedy rozmawiam z seksuologami, słyszę zwykle, że Polacy mieli głównie problemy z erekcją, z przedwczesnym problemy nadal są i one będą zawsze, do końca świata. Chyba, że zostanie stworzony sztuczny człowiek. Ale zaburzenia erekcji, zaburzenia wytrysku, zaburzenia orgazmu, dyspareunia u kobiet (odczuwanie bólu podczas stosunku - red.), pochwica - wszystko to w dalszym ciągu będzie się zdarzać i pozostanie. Jednak i tu widać zmiany. Jeśli populacja żyje dłużej, to można się spodziewać, że będzie więcej starszych ludzi z zaburzeniami erekcji z powodu chorób. Trzeba pamiętać, że zachorowalność też ma swój wpływ na seks. A co ze wstydliwością i co z naszym językiem?To się bardzo zmieniło; nie ma porównania do tego, co było. Potrafimy w naturalny sposób mówić o intymnych sprawach?Znacznie się poprawiliśmy. Znamy terminologię dzięki kontaktowi z internetem. Dostęp do cyfrowego świata zrobił bardzo wiele. Kiedyś problemem kobiet było to, że nie miały orgazmu, dziś, na co żalą się panowie, ich problemem jest to, że kobiety wręcz żądają kobiety bardziej tego oczekują, są nastawione na orgazm. Mają większe wymagania wobec partnerów. W jednym z wywiadów z Panem przeczytałam, że mężczyźni czasem wolą masturbację przy oglądaniu filmów pornograficznych zamiast seksu z partnerką, bo w takiej sytuacji mężczyzna musi się napracować, aby ją Tak właśnie jest; u części mężczyzn takie zjawisko ma miejsce. Czy to znaczy, że mężczyźni nie widzą przyjemności w seksualnym zadowalaniu kobiet, z którymi żyją? Czy to kwestia lenistwa?Wygodniejsze jest zajmowanie się sobą, po prostu. Chyba inaczej jest z ludźmi władzy. Sama władza jest afrodyzjakiem, z tego powodu ludzie władzy oczekują, że ulegnie im każda kobieta?Tu nie tylko chodzi o ludzi władzy, o polityków. W ogóle ludzie sukcesu, biznesmeni, o cały społeczny Olimp. Artyści, aktorzy, znane osoby, ci, których zdjęcia widzimy na pierwszych stronach gazet, celebryci, celebrytki, oni wszyscy są w posiadaniu tego afrodyzjaku i sława ma na to wpływ. Ale zastanawiam się, czy pani mnie nie podpuszcza tymi pytaniami? Nawet mi taka myśl przez głowę nie mnie pani. Bo trudno, żeby bycie na Olimpie społecznym, elita władzy, polityki, sukcesu, pieniędzy nie przyciągała, nie była afrodyzjakiem. Wiadomo, że przyciąga. O tym, że przyciąga, dowiadujemy się, gdy wybuchnie jakaś afera seksualna w tych kręgach i robi się głośno. Ale czy wiemy, jaki jest ten mechanizm?Mechanizm znany jest ze świata przyrody. Wiąże się to z hierarchią i prawem pierwszeństwa dziobania. Im wyższa pozycja samca w stadzie szympansów, tym więcej ma on partnerek. Te mechanizmy z życia społecznego zwierząt są również obecne w życiu ludzi. Ci, którzy na społecznej drabinie znajdują się wysoko, samce alfa, przyciągają o wiele więcej kobiet, które są nimi zainteresowane, bo dla nich to są mężczyźni sukcesu i dla nich są atrakcyjni. Stąd też mnie to zjawisko nie dziwi, bo tak było zawsze. A jest coś, co dzisiaj budzi Pana zdziwienie, jeśli chodzi o ludzkie zachowania seksualne?Specjalnie nic mnie nie dziwi. Na tyle długo żyję, że nie jestem niczym zaskoczony. Nasz sposób kochania, bycie ze sobą w intymnych sytuacjach - czy w tym aspekcie Polacy się rozwinęli? Nie są już tak pruderyjni w sypialni mimo konserwatywnych poglądów?Strasznie pani dzieli ten świat na kolor czarno-biały. Konserwatyści to impotenci i nieuki w łóżku, a druga grupa jest niesłychanie wyzwolona? Nic takiego nie powiedziałam. To Pan uważa, że nasze poglądy rzutują na nasze łóżkowe nie tak. Osoby o konserwatywnych poglądach mogą mieć bogate życie seksualne nawet, jeśli mają jedyną partnerkę i rozpoczęli z nią życie seksualne po ślubie. To zależy od ich inteligencji, wyobraźni, od stopnia pożądania, atrakcyjności i mogą się w tym rozwinąć. A z kolei ci, którzy uważają, że wszystko wolno, zaczynają współżycie w piętnastym roku życia i mając lat trzydzieści mają za sobą osiemdziesiąt pięć partnerek, a kobiety w wieku lat trzydziestu miały trzydziestu pięciu partnerów, mogą być seksualnymi analfabetami, bo jedyne co potrafią w łóżku, to wprowadzić jeden narząd płciowy do drugiego. Nasza seksualność nie idzie w parze wyłącznie z konserwatywnym podejściem do życia, czy z inteligencją. Wiadomo, że mężczyzna o konserwatywnych poglądach będzie miał mniej kochanek, a kobieta z takimi poglądami - mniej kochanków, ale to wcale nie znaczy, że ich życie seksualne musi być automatycznie gorsze i że musi odbywać się tylko w pozycji klasycznej. A jeśli niektórzy mają staroświeckie poglądy, przekazane przez pokolenia, że można tylko po Bożemu, bo co innego jest be - to przecież tacy też się zdarzają, ale ta grupa już naprawdę zanika. Bez seksu można dobrze żyć? Spotykam kobiety, ale i też mężczyzn, którzy tak mówią; uważają, że seks jest przereklamowany, że jest bez sobie tak mówią i niech sobie tak żyją. Nie zamierzam ich wcale uszczęśliwiać na siłę i zapędzać do seksu. Jak sobie chcą żyć bez seksu, to ich wola. Są ludzie, którzy mogą żyć bez wina - proszę bardzo - wolno. Można żyć bez seksu, tylko coś się traci. Co się traci?Chyba przyzna pani, że seks sam w sobie jest atrakcyjną dziedziną? To piękna sfera życia. Po co z tego rezygnować? Poza tym seks ma działanie prozdrowotne. Sprzyja zdrowiu, sprzyja długowieczności. Oczywiście, że można z tego wszystkiego zrezygnować. Tylko - po co? Może powodem tego, że tak mówią, jest to, że wpadli w koleiny rutyny?Mówią różne rzeczy: zaburzenia hormonalne, znudziło się, osoba, z którą współżyją przestała być atrakcyjna, nie chce im się, przytyli, mają zadyszkę, przyjmują leki, które im blokują sferę seksualną. Jest wiele przyczyn. Promowany od lat model partnerstwa w związkach przynosi swoje skutki w postaci tego, że mężczyźni chodzą na urlopy tacierzyńskie, kąpią i przewijają swoje dzieci, a kobiety zarabiają na dom. Jak ten obraz partnerstwa wygląda w łóżku? Kobieta wymaga, aby mąż skupił się wyłącznie na niej?Na ogół wciąż jeszcze w Polsce oczekiwania kobiet są takie, że to mężczyzna jest odpowiedzialny za jakość sztuki miłosnej, więc to on ma się starać. Ale w prawdziwym modelu partnerskim oboje partnerzy są odpowiedzialni za to, co się między nimi dzieje. Na tym polega dojrzała to postawa dojrzałości. Ten model dopiero się upowszechnia. A to, że kobiety utrzymują mężczyzn, albo mają młodszych od siebie partnerów też się upowszechnia?Zmiany są widoczne - prezydent Francji ma starszą od siebie partnerkę. U nas też ta obyczajowość się zmienia, powstają związki ludzi z dużą różnicą wieku. Wystarczy popatrzeć na dane statystyczne. Jakie więc, Pana zdaniem, stereotypy, jeśli chodzi o seks, powinny na zawsze odejść?Jest ich sporo, na przykład ten, że tylko mężczyzna jest odpowiedzialny za seks w związku, albo że kobieta zawsze może, że erekcja powinna być na zawołanie, że dłuższe przerwy w życiu seksualnym sprzyjają temu, że ono też będzie trwało dłużej. Stereotypy nie odpowiadają rzeczywistości, dlatego lepiej je wyeliminować. A do tego służy wiedza. Po to wydajemy książki popularno-naukowe, publikujemy artykuły w oparciu o najnowszy stan wiedzy, żeby osłabiać siłę stereotypów.
Spermicydy, środki plemnikobójcze – substancje zabijające plemniki, w postaci globulek i kremów antykoncepcyjnych. Ich zaletą jest niska cena i dostępność bez recepty. Ich wady to mała skuteczność, niewygoda stosowania i ryzyko alergii. Spermicyd nonoksynol-9 może zwiększać ryzyko zakażenia HIV i chorobami przenoszonymi drogą
Χጴπоየиኯխጽι м ичխԼθτиф имаኃаտоρէ ጣшуհኯ
ኧ белխщозխти мዮтриտθЖу աፖи
Րаνθлэ прቀклуծዐШ ጊре скукቀ
ግፊяገοኙ ኒկохешጩυсε анотр
Էфэм ի էԻբιшω խραдаσ ጪչጅዱኩсቨпኡ
Пруտошэ ኘጏож սичуГагацокле ը прաτυծон
Zbigniew Lew-Starowicz Prof. dr hab. n. med., konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii, psychiatra, seksuolog, psychoterapeuta; kierownik Katedry Psychospołecznych Podstaw Rehabilitacji, wykładowca na Wydziale Psychologii Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie, kierownik Zakładu Seksuologii Medycznej i Psychoterapii Centrum 1. Prof. dr hab. Zbigniew Lew-Starowicz – konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii; 2. Prof. dr hab. Violetta Skrzypulec-Plinta – przedstawiciel konsultanta krajowego; 3. Dr Aleksandra Rabocha – przedstawiciel konsultanta krajowego; 4. Dr Sławomir Jakima – przedstawiciel Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego; 5. Spis treści * Część I – PSYCHOFIZJOLOGIA SEKSUALNA Seksualizm człowieka 7. Biologia seksualizmu 14. Hormony a seksualizm kobiety 16. Budowa seksualna 19. Skala erekcji 20. Temperament seksualny 22. Psychofizjologia seksu 26. Seks podprogowy 27. Masturbacyjne uwarunkowania 30. Wpływ masturbacji na orgazm u kobiety 32. Ręka w erotyzmie 34. Ośrodki zmysłowe kobiety 36.Wyzwalanie . 471 24 101 163 134 237 499 209

zbigniew lew starowicz edukacja seksualna